Łapy przy sobie: trzy

Okazja do kolejnej konfrontacji z Blackiem pojawiła się rzeczywiście na lekcji zaklęć, ale dopiero na początku grudnia. Dawało mi to prawie miesiąc, żeby przepracować naszą pierwszą rozmowę, ale było to stanowczo zbyt mało czasu, by dostrzec w naszym spotkaniu jakieś inne plusy niż ten, że teraz Black na pewno pamiętał moje nazwisko.
Od czasu do czasu wydawało mi się, że na sekundę zawieszał na mnie wzrok podczas posiłków albo na zajęciach, po czym mogłam wnioskować, że w pewien sposób awansowałam w jego życiu z roli elementu dekoracji do strefy osób umiarkowanie interesujących i ta zmiana może by mnie ucieszyła, gdyby nie mała, drobna niedogodność.
Wykształciłam sobie pewną odporność.
W głębi duszy wściekałam się, że potraktował mnie z taką pobłażliwością, co owocowało tym, że zaczęłam inaczej interpretować jego zachowania. Wszystko to, co wcześniej, wbrew prawom natury, świadczyło o tym, że Syriusz Black jest interesującym i szlachetnym samcem, odwróciło się przeciwko niemu. Butne uwagi na lekcjach przestały być świadectwem jego zdrowej pewności siebie i znajomości zagadnień, a zaczęły być dowodem, że czuje się lepszy od innych. Cień nienawiści, który przechodził przez jego twarz za każdym razem, kiedy jego wzrok napotkał Severusa Snape’a, nie dowodził już zdrowej potrzebie rywalizacji, a skłonności do łatwego segregowania ludzi na swoich i obcych. Pod wątpliwość poddałam nawet jego relacje z przyjaciółmi – po tym, jak Peter Pettigrew po raz pierwszy rzucił zaklęcie niewerbalne bez oplucia przeciwnika, Black złośliwie zaśmiał się i tylko poklepał go po plecach.
Właściwie miał obiektywne prawo do pewnych złośliwości. Pettigrew był ostatnią osobą w klasie, która opanowała zaklęcia niewerbalne, podczas gdy większość klasy ogarnęła to jeszcze w zeszłym roku. Podział klasy na grupy o zróżnicowanych poziomach był bezpośrednią konsekwencją decyzji Flitwicka, by do owutemowej klasy zaklęć przyjąć wszystkich, którzy na SUMach osiągnęli przynajmniej „Zadowalający”. Uważał, że w trudnych czasach jego obowiązkiem jest nauczać uroków jak największą liczbę uczniów i choć była to szlachetna decyzja, powodowała chaos na zajęciach z wielką szkodą dla tych, którzy przepadali za zajęciami praktycznymi.
Flitwick zadecydował, że wobec tego nieoczekiwanego postępu wszystkie lekcje aż do świąt poświęcimy na utrwalenie poznanych zaklęć w formule pojedynku. W ten sposób sukces Petera w pokrętny sposób doprowadził do tego, że w mroźny, grudniowy poranek stałam pośrodku klasy w pełnej gotowości, by pojedynkować się z Syriuszem Blackiem.
Naturalnie nie należało też pomijać roli genialnej strategii Vector, która jako prefekt doskonale wiedziała, że Remus Lupin znów będzie chory i jak przekonać Lily Evans, by zdecydowała się zmierzyć z Potterem. Vicky ofiarnie zajęła też Petera, udając wielkie podekscytowanie tym, że zrobił tak duże postępy. Była demonem zbrodni, który strategicznie ustawił mnie za plecami osieroconego Syriusza Blacka dokładnie w momencie, w którym Flitwick dobierał nas w pary.
Podniosłam różdżkę i próbowałam wykorzystać ostatnie sekundy, by wbić sobie do głowy słowa Flitwicka, że chodzi o powtórzenie możliwie dużej liczby zaklęć bardziej niż o ćwiczenie refleksu i że po każdym uroku ma następować przeciwurok. Mieliśmy też zrezygnować z prostego rozbrajania i z zaklęć tarczy, wszystko by pojedynki trwały jak najdłużej i zmusiły nas do użycia jak największej liczby zaklęć. Próbowałam skoncentrować się, a przy tym stłumić przeczucie, że akcja może potoczyć się tak szybko, że nie po drodze nam będzie z tymi akademickimi zasadami, szczególnie że miałam mocną potrzebę, by Blackowi coś udowodnić.
Patrzyłam Syriuszowi prosto w oczy, maksymalnie spięta i skoncentrowana, nie czując najmniejszej ochoty na mdlenie na widok jego przydługich czarnych włosów albo przeszywających szarych oczu. Była to całkiem odświeżające.
Z twarzy Blacka nie dało się odczytać żadnej strategii, uśmiechał się z pewną satysfakcją, choć wcześniej jego mina sugerowała głównie, że konieczność pojedynkowania się w laboratoryjnych warunkach była poniżej jego godności.
Mrugnęłam, czekając na znak.
– Trzy, dwa… – rozległ się piskliwy głos Flitwicka, podczas gdy ja i Black ukłoniliśmy się sobie lekko, a profesor wykonał gest, jakby przecinał zakład. – JEDEN!
Na początek wymieniliśmy się kilkoma popularnymi urokami, które zdejmowaliśmy w ciągu sekundy. Wyglądało to prawie tak, jakbyśmy używali tarczy, ale trzymaliśmy się reguł, do bólu nudni.
– No dajesz! – wymsknęło mi się, kiedy Black od niechcenia rzucił we mnie czymś tak banalnym jak galaretowate nóżki. Zachwiałam się, natychmiast cofając klątwę. Odniosłam wrażenie, że nie uważał mnie za godnego przeciwnika, więc zamierzałam pokazać mu coś lepszego.
Musiałam mieć szczególnie zdeterminowaną minę, bo kiedy natarłam na niego z upiorogackiem, odruchowo zasłonił się tarczą. Siła zaklęcia mocno mnie odepchnęła i na chwilę straciłam dech w piersiach – na szczęście poza elementem zaskoczenia zaklęcia niewerbalne miały jeszcze tę zaletę, że nie wymagały powietrza w płucach.
Zamierzałam odwdzięczyć się za tę nikczemność z całą mocą. W jednym momencie przyszły mi do głowy trzy zaklęcia i adrenalina spowodowała, że wyrzuciłam je z siebie gwałtownie, zanim zdążyłam się na któreś zdecydować. Black odwdzięczył mi się natychmiast, jeszcze przed tym, jak tęczowy rozbłysk dotarł do jego piersi. Jego zaklęcie dosłownie zwaliło mnie z nóg.
Dudniło mi w głowie i nie miałam siły otworzyć oczu. Było jasne, że znowu straciłam przytomność i po ostrym bólu rozlewającym się w okolicy potylicy wiedziałam, że minęłam się z materacem i przywaliłam w podłogę. Spróbowałam otworzyć oczy, ale wtedy wydarzyło się coś dziwnego.
Było to niesamowite, nieprzyjemne uczucie, którego doznałam wcześniej tylko raz, kiedy straciłam przytomność w dniu siedemnastych urodzin. Ogarnęło mnie nagłe poczucie zupełnej dezorientacji, jakbym zagubiła się w czasie i w przestrzeni. Cały zgiełk, w którym jeszcze przed chwilą mogłam rozpoznać głosy Vector i Flitwicka ucichł nagle, jakby ktoś go wyłączył.
Ślepa na wszystkie sygnały ze świata rzeczywistego, zostałam boleśnie zbombardowana przez nachalny, hiperrealny obraz, który pochodził wprost z mojego mózgu.
Pół metra przede mną wisiała ciemna, ciężka zasłona, która poruszała się lekko, pomimo że powietrze się nie ruszało. Cokolwiek znajdowało się za nią, przyciągało mnie z siłą gigantycznego magnesu i całkowicie pozbawiało mnie rozsądku. Czułam, że jeszcze chwila i nie będę w stanie stawić czoła narastającej ciekawości. Jednocześnie było dla mnie jasne, że bezwzględnie należy sprawdzić, co znajduje się po drugiej stronie. Wyraźnie tarcie moich butów o chropowatą, kamienną podłogę było jedyną siłą, która powstrzymywała to przyciąganie przed przesunięciem mnie.
Wyciągnęłam przed siebie rękę, aby dotknąć tkaniny, która zdawała się ukrywać przede mną jakąś tragiczną prawdę, ale powstrzymała mnie męska dłoń zaciśnięta na moim przedramieniu. Odwróciłam się gwałtownie w prawo i stanęłam oko w oko z Syriuszem Blackiem.
Syriusz przyglądał mi się z uwagą. Objął mnie. Byłam niezwykle świadoma jego dużych dłoni na moich plecach. Wtuliłam się w jego szatę i przez krótką chwilę czułam, że nie może stać się nic złego.
– Idziemy – powiedział łagodnie, ale stanowczo. Pocałował mnie w czubek głowy i chwycił moją dłoń.
Przeszliśmy przez zasłonę i umarliśmy.
Ocknęłam się dopiero w Skrzydle Szpitalnym.

15 thoughts on “Łapy przy sobie: trzy”

      1. prawda? rozmawiałyśmy o tym ostatnio, nie ma nic bardziej romantycznego niż wspólne samobójstwo xd

        Like

  1. scena z zasłonką tak boleśnie znajoma xd nawet jako wizja/majak boli xd
    ale yay, ktoś poza mną przyjął kanoniczną wersję, że syriusz ma szare oczy. cieszy mnie to bardziej niż powinno.

    Like

  2. I UMARLISMY.
    Tyle dramy w jednym zdaniu! Och i ach!
    I ja tez jestem #teamszare, jak mozna obstawiac niebieskie, to takie… niesyriuszowe.

    Like

  3. !!!!!!!!
    ten rozdział powinien mieć tag ciężko i autentycznie za to zakończenie. podoba mi się. najpierw myślałam, że może syriusz zbiera ją z podłogi już z powrotem w rzeczywistości, a tutaj taki plot twist! no i vector jako demon zbrodni. szanuję to.

    Like

    1. w takim razie muszę używać naprzemiennie tagów plusz i ciężko i autentycznie, w zależności od wymowy rozdziału, a potem podliczyć statsy, by dokonać ostatecznego otagowania xd
      spoiler: syriusz nie mógł jej podnieść, bo sam leży xd

      Like

  4. takie przepowiednie romantyczno-tragiczne, a jedyne o czym myślę to to, że vector świetnie nadaje się na geniusza zbrodni i takih przyjaciół to ze świecą szukać!
    i nawet nie wiedziałam, że są inne opcje niż szare. nawet nie przypominam sobie za bardzo w ffkach, jakie czytałam, żeby byłe inne. może brązowe, ale niebieskich na pewno nie widziałam.

    Like

Leave a comment