Człowiek człowiekowi wilkołakiem: 04

Piątek nie był dniem, który spędzało się w bibliotece. Nawet ci, którzy przygotowywali się do sumów czy owutemów w piątek unikali biblioteki jak ognia. W końcu było trochę wolnego po ciężkim tygodniu pełnym mniej lub bardziej nudnych zajęć. Kitty co prawda nie uważała zajęć, na które uczęszczała za nudne − wręcz przeciwnie! Te, na które się zdecydowała po piątym roku stały się dużo ciekawsze niż były. Oczywiście przy okazji obrony przed czarną magią coroczne zmiany nauczycieli były dość irytujące, ale szczęśliwie w przypadku dwóch ostatnich lat dostawali takich, którzy znali się na rzeczy. Na korzyść zajęć wpływały też małe grupy uczniów, które na nie uczęszczały. Na zaklęcia może i chodzili prawie wszyscy uczniowie Hogwartu, ale już astronomia i numerologia były bardzo słabo oblegane, więc nauczyciel mógł się skupić na małej grupie i skuteczniej przekazać więcej wiedzy.
Kitty naprawdę lubiła system nauczania po piątym roku. Co nie zmieniało oczywiście tego, że wciąż była leniwa i tak jak inni uczniowie, w piątki nie pojawiała się w bibliotece. Aż do dzisiaj.
Stanęła przy pustych stolikach i rozejrzała się. Biblioteka wyglądałaby na opuszczoną, gdyby nie to, że bibliotekarka przechadzała się między regałami i odkładała książki. Jakiś pojedynczy uczeń też gdzieś się zaplątał, ale cisza aż dźwięczała jej w uszach.
I wtedy właśnie Abby wypadły książki z rąk. Kitty aż podskoczyła i spojrzała z oburzeniem na przyjaciółkę.
− To nie ja − powiedziała, jakby nie było to takie oczywiste i szybko pozbierała książki z podłogi.
Kitty pokręciła głową i rzuciła torbę na najbliższy stolik, czym też wywołała hałas, ale skoro już Abby narobiła rabanu, to się aż tak nie przejmowała. Wyciągnęła rolki pergaminu, pióro i kałamarz, który chyba tylko cudem się nie potłukł od tego rzutu torbą. Abby położyła obok książki, które pozbierała z podłogi i zajęła jedno z krzeseł.
− Pozwolisz, że się najpierw zajmę swoimi rzeczami, skoro już tu jesteśmy?
− Jak to?
Abby spojrzała na nią przez zmrużone powieki.
− Eliksiry chociażby.
− Pewnie. Baw się dobrze, ja idę na poszukiwania.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Doskonale wiedziała gdzie iść; przez ostatnie dwa lata często musiała korzystać z pomocy biblioteki. Podstawowe podręczniki do astronomii mogłyby równie dobrze nazywać się podręcznikami do astrologii − nie było w nich nic przydatnego. Dlatego raz na jakiś czas trzeba było iść do biblioteki i znaleźć tę książkę, która traktowała astronomię jako naukę, a nie dział wróżbiarstwa.
Uczniów w bibliotece było więcej, niż się na początku wydawało, ale akurat w dziale książek związanych z kosmosem była pustka. W oddali słyszała ciężkie kroki, ale nie poświęciła im zbyt dużo uwagi, skupiła się za to na znalezieniu odpowiedniej książki, bądź książek. Może powinna była poświęcić więcej uwagi tym krokom, nie byłaby wtedy tak zaskoczona czyjąś obecnością tuż za jej plecami.
Odwróciła się gwałtownie i stanęła twarzą w twarz (jak zadarła głowę do góry, nie było łatwo być niskim) z Philipem.
− Śledzisz mnie? − zapytała i uciekła wzrokiem na bok.
− Unikasz mnie.
− To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
− Trochę śledzę.
Dobrze, że chociaż się przyznał. Kitty pokręciła lekko głową i parsknęła, ale wciąż uparcie nie patrzyła mu w oczy. Czuła na sobie jego spojrzenie; był stanowczo zbyt blisko niej.
− Czego chcesz ode mnie? Ostatnio dałeś mi dość jasno do zro…
Nie dane było jej dokończyć, bo oto Philip wykonał ruch niecny, a zarazem bardzo skuteczny − pocałował ją. Kitty otworzyła szerzej oczy z zaskoczenia, ale zamiast wyrwać się i uciec gdzieś daleko, a przed tym jeszcze uderzyć go mocno w tę piękną twarz, po krótkiej chwili zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek. Przycisnął ją do regału, co nie było najwygodniejsze, ale Kitty i tak nie mogła na niczym skupić myśli. Potrzebowała około minuty (może mniej, dla Kitty trwało to jak wieczność) dość intensywnego całowania, żeby się opamiętać i dopiero wtedy udało jej się pójść po rozum do głowy i odepchnąć go.
− C-co ty wyprawiasz?
Philip uśmiechnął się, ale ze swojej uprzejmości już się do niej aż tak nie zbliżał. Gdyby to zrobił, mogłoby to się dla niego źle skończyć i chyba zdawał sobie z tego sprawę. Nie zmieniało jednak faktu, że na widok tego uśmiechu serce Kitty miękło i już prawie zapomniała, dlaczego w ogóle była na niego zła. Musiała się naprawdę skupić, żeby całkowicie mu nie ulec.
− Przepraszam, Kathleen − powiedział w końcu i podrapał się po policzku.
− Tutaj potrzeba czegoś więcej niż zwykłego przepraszam.
Wbiła palec w jego klatkę piersiową.
− Co mam powiedzieć?
− Że zachowałeś się jak kretyn, że to by błąd i chcesz to naprawić, cokolwiek − powiedziała i nerwowo przeczesała palcami włosy. − A tak śledzisz mnie, całujesz ni stąd ni zowąd i myślisz, że wszystko jest w porządku. Ty podjąłeś tę decyzję, więc radź sobie z nią jak, ponoć, na Ślizgona przystało. Ale najpierw zejdź mi z oczu!
Philip był wyraźnie zaskoczony takim obrotem sytuacji. Kitty często stawiała go w sytuacji, w której ciężko było jej odmówić, ale taka asertywność była do niej niepodobna. Zwykle za bardzo była w niego zapatrzona, by chociażby podnieść na niego głos. Kitty również była zaskoczona i wiedziała, że jak Philip jej teraz nie posłucha, to będzie jej koniec. Mimo ostatnich sytuacji, Philip był jednak wciąż osobą, która nie zawodziła większości jej oczekiwań.
− W porządku.
Skinął głową. Wyglądał trochę przykro i Kitty wstrzymała oddech, kiedy patrzyła na jego oddalające się plecy. Ostatecznie zniknął z jej pola widzenia, więc wypuściła powietrze z cichym świstem. Przykucnęła, opierając się o regał za nią, i schowała twarz w lekko drżących dłoniach. Przez chwilę siedziała tak bez ruchu, żeby się uspokoić i dopiero, kiedy była pewna, że na pewno się nie rozpłacze z tego wszystkiego, podniosła się na równe nogi. Rozejrzała się jeszcze w obawie, że ktoś był świadkiem jej chwilowego załamania nerwowego. Po upewnieniu się, że nikogo w zasięgu wzroku nie było, wytrzepała spódnicę, wyprostowała koszulę i wróciła do szukania książek, po co w ogóle przyszła w tę część biblioteki.
Skupienie się nie było łatwe, ale ostatecznie udało jej się zlokalizować to, czego szukała w formie kilku naprawdę ciężkich tomiszczy. Kitty z trudem ściągnęła je z półek i przeklinała się, że zostawiła różdżkę razem z pozostałymi rzeczami na stoliku. Jednak z pozytywnych rzeczy, książki wyglądały na nowe i nie miały na sobie przesadnej ilości kurzu − przebywanie w bibliotece, gdzie znajdowały się niewyobrażalne pokłady kurzu dla osoby, która była na niego uczulona, nie było łatwe.
Kitty przetarła rękawem brzegi książek i zabrała je do stolika, gdzie wcześniej zostawiła Abby. Dziewczyna była skupiona na pisaniu czegoś − prawdopodobnie związanego z eliksirami − na pergaminie. Przerwała dopiero, kiedy tuż obok niej z hukiem opadły dopiero co przytargane grube księgi. Abby obdarowała Kitty morderczym spojrzeniem i zaczęła ratować swój pergamin, na którym, z powodu nagłego hałasu, zrobiła okazały, aczkolwiek nieopanowany i zahaczający o zapisane już teksty, szlaczek.
− Co tak długo? − zapytała w międzyczasie, kiedy Kitty zajęła miejsce na przeciwko.
− Natknęłam się na Philipa. − Machnęła ręką na krzywą minę Abby. − Nie ma o czym mówić.
Abby przechyliła głowę i spojrzała na przyjaciółkę z pobłażaniem. Kitty mogłaby przysiąc, że jej nie dowierzała, ale nie rozumiała dlaczego. Co było jeszcze dziwniejsze, nie skomentowała tego, ani nie wyciągała z niej informacji.
− Wiesz, co byłoby dobre? − zapytała zamiast tego. Kitty pokręciła głową. − Jakbyś zaczęła się umawiać z Syriuszem.
Kitty zakrztusiła się własną śliną i spojrzała na nią, jakby widziała ją po raz pierwszy.
− Niby dla KOGO byłoby dobre?
− Nie dla kogo. Dla SPRAWY.
Kitty wysiliła się na najbardziej nieszczery uśmiech, jaki potrafiła zrobić. Nawet jakby jej zapłacili, to nie umówiłaby się z Syriuszem Blackiem. Chyba, że zapłaciliby naprawdę dużo − wtedy może by rozważyła. Tylko wtedy.
− Sama się z nim umów. Dla jakiej niby sprawy?
− SPRAWY. Żeby wkurzyć Traversa.
Abby brzmiała na bardzo z siebie dumną. Prawdopodobnie też z premedytacją pominęła pierwszą uwagę. Od dwóch lat powtarzała, że chętnie umówiłaby się z Syriuszem (w końcu był taki piękny i zabawny), ale ostatecznie nic w tym kierunku nie robiła − czekała tylko aż to on wykona pierwszy krok, na co mogłaby czekać do swojej śmierci albo i dłużej. Nie dało się ukryć, że Syriusz nie wyglądał na zainteresowanego; raz Kitty wspomniała mu zupełnie przypadkiem o Abby, a ten nawet nie był pewien, o kim była mowa. Tak jakby Kitty miała więcej niż jedną koleżankę, z którą spędzała większość wolnego czasu. Według prób zgadnięcia, kim jest Abby, miała ich co najmniej pół Hogwartu.
− Ale ja nie chcę go wkurzać − powiedziała w końcu z rezygnacją. − Chcę, żeby się opamiętał.
Położyła głowę na blacie i tak leżała, a Abby tylko westchnęła, po czym wróciła do wcześniejszego zajęcia. Przez dłuższą chwilę żadna z nich nic nie mówiła, co pozwoliło Kitty skupić myśli. Powinna była poszukać informacji na temat powstawania gwiazd, żeby nie nosić tych wielkich ksiąg po schodach aż na siódme piętro. Powinna była się zająć czymkolwiek konstrukcyjnym, a nie myśleć o uśmiechu Philipa, a już w ogóle powinna zapomnieć o tym pocałunku. To ostatnio było szczególnie trudne. Teraz już wszystko potwierdzało to, że umrze samotnie.
− A Remus?
Kitty powoli podniosła głowę i spojrzała z rezygnacją na Abby.
− Co z nim?
− No. Żebyś się z nim umówiła − powiedziała i pokręciła głową nad niedomyślnością przyjaciółki. Kitty uniosła brwi bardzo wysoko. − No jego chyba nawet lubisz. No i przede wszystkim, on ciebie lubi.
Kitty otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale wycofała się z tego i je zamknęła. I tak jeszcze dwa razy, zanim w ogóle wpadła, co mogłaby na coś takiego powiedzieć.
− Remus wcale mnie nie lubi. Jest po prostu miły.
Abby znów spojrzała na Kitty z pobłażliwością, a Kitty nienawidziła tego bardzo szczerze.
− Tak jak James jest miły dla tej rudej Evans. − Zastanowiła się krótką chwilę. − Dobra, to był zły przykład. Jak Romeo był miły dla Julii. Ale oni chyba umarli, to może też nie tak. Nieważne, to przecież takie oczywiste.
Kitty nie wiedziała, kim był Romeo, ani tym bardziej Julia. Pomyślała, że to może jacyś Puchoni, z którymi nie dzieliła żadnych zajęć.
− Dobra, przyjmijmy, że mnie lubi. Wiesz, tylko dlatego, żebyś się nie zgubiła w tych analogiach. − Kitty wykonała dziwny gest rękoma, który miał oddawać zgubienie się w analogiach. − Nie uważasz, że umawianie się z Remusem tylko po to by zdenerwować Philipa jest trochę nie w porządku wobec Remusa?
Nie wspomniała już, że nie byłoby to w porządku wobec Philipa też, ale ten argument nie przekonałby Abby to zmiany myślenia.
− A nuż się zakochasz. − Abby rozłożyła ręce. − Miłość podąża dziwnymi ścieżkami.
Kitty schowała twarz w dłoniach, nie wierząc w całą tę rozmowę. W ogóle wszystko, co działo się od tego fatalnego w skutkach balu było coraz bardziej i bardziej absurdalne. Kitty liczyła, że może zaraz się obudzi i wszystko będzie, tak jak być powinno. Pstryknęła się nawet w czoło, żeby przyspieszyć proces budzenia się, ale najwyraźniej nie tak to działało.
− Miłość podąża dziwnymi ścieżkami? Abigail, skąd w ogóle wytrzasnęłaś ten tekst? Skończ brać to, co bierzesz, bo to się może skończyć dla ciebie bardzo źle. Mówię to, bo cię kocham i się martwię.
Położyła rękę na sercu, by potwierdzić w ten sposób autentyczność swoich słów. Abby za to zmarszczyła brwi i rzuciła w Kitty małą papierową kulką, którą zrobiła w międzyczasie z kawałka luźnej kartki włożonej w jedną z książek.

13 thoughts on “Człowiek człowiekowi wilkołakiem: 04”

  1. te dzikie romanse w bibliotece! może takie wyzwanie: kto ostatni z seksem w bibliotece, ten… piecze babeczki dla reszty?
    generalnie ujęło mnie TROCHĘ ŚLEDZĘ i DLA SPRAWY, ale najbardziej to Romeo i Julia jako randomowi Puchoni ❤

    Like

    1. babeczki zawsze spoko!
      co do randomowych puchonów, to się później zorientowałam, że kitty jakoś nie przejęła się na uwagę abby, że ci randomowi puchoni umarli. empatia na wysokim poziomie!

      Like

  2. Hahah. Umawianie się z Syriuszem dla SPRAWY, dobre! Chciałabym przeczytać ffka o tym, jak trudno być jego dziewczyną, może Lemot pójdzie w tę stronę.

    Like

    1. każdy ffek o dziewczynie syriusza powinien zawierać element jak trudno być dziewczyną syriusza. wiadomo jednak, że one wszystkie zapatrzone ślepo i nie widzą żadnych wad! smutek. ale kibicuję naszym syriuszowym dziewczynom, że podołają!

      Like

  3. “trochę śledzę” było całkiem urocze. no bo to nie tak, że całkiem śledził. tylko trochę. większość jego jestestwa nie brała w śledzeniu udziału widać. poza tym co za człowiek, tak całować z zaskoczenia. [początkowo napisałam ‘całkować’, to też mogłoby być ciekawe, choć pewnie mniej irytujące dla kitty].
    i chcę dodać, że ja bym się DLA SPRAWY umówiła z syriuszem. ale tylko DLA SPRAWY, to jasne.

    Like

    1. o nieee, jaki podły wordpress mi oszalał, zabrał mi avka i zdublował podpis. podzielę się z Wami mądrością życiową: usypiasz – nie komciaj. prawie na miarę ‘piłeś – nie redaguj’.

      Like

  4. Moim zdaniem najlepsza kwestia: “A Remus?”
    No wlasnie – a Remus?! Wszyscy syriuszkuja tylko i potteruja, a co z poczciwym Remusem ja sie pytam!
    Takze ten, #teamremus, czy cos.

    Like

Leave a comment