Obliviate 7: gniew

Sam widok płomieni spowodował, że serce biło Oldze jak szalone.
Była to reakcja absurdalnie wyolbrzymiona, zważywszy na to, że wpatrywała się w ogień bezpiecznie rozpalony w kominku. Znajdowała się na lotnisku w Moskwie, jednym z niewielu miejsc w całej Rosji, które posiadały kominki podłączone do międzynarodowej sieci Fiuu, i z głową w środku piekła cierpliwie czekała na połączenie, otoczona oślepiającymi płomieniami.
Minęła wieczność, zanim pojawił się Roger.
Wyglądał, jakby wyciągnęła go z łóżka. W pośpiechu zdążył tylko narzucić na siebie koszulkę. Olga z łatwością mogła sobie wyobrazić, że Paige celowo przeciągnęła go jeszcze w łóżku, nie chcąc wypuścić, i jak zasiała w nim zniecierpliwienie, kusząc obietnicami, by przyspieszyć jego powrót.
Ta myśl nieoczekiwanie wzbudziła w niej zazdrość, będącą połączeniem gorącego pragnienia, by znaleźć się na jej miejscu, z gorzkim zrezygnowaniem towarzyszącym myśli, że Roger bez konsekwencji spotykał się z kolejną swoją podwładną, podczas gdy Olga płaciła za swoje romanse najwyższą cenę.
Na widok Olgi Roger zrobił niezadowoloną minę.
– Kopę lat – stwierdził z dezaprobatą. Przyglądał się jej uważnie, a między jego ciemnymi brwiami pojawiła się zmarszczka. Olga wiedziała, że to ze względu na jej fatalny wygląd. Czuła, że jej twarz jest opuchnięta od płaczu, ale Roger to przemilczał. – Co jest?
Silił się na lekki ton, a Olga wiedziała, że nie chciał pokazać jej, że jej niezapowiedziany wyjazd cokolwiek go obchodził. Nie mogła mieć do niego żalu. Zdawała sobie sprawę, w jakiej znalazł się sytuacji po tym, jak bez uprzedzenia opuściła swoje stanowisko pracy, i mogła się tylko domyślać, że wkrótce dowiedział się, co łączyło ją z Adamem. Po tym, jak na jej odejście zareagował Blythe, nie było możliwości, żeby nie doszło między nimi do konfrontacji i to nie konfrontacji między szefem a podwładnym, ale konfrontacji między byłym kochankiem a niedoszłym mężem.
– Muszę ci coś powiedzieć – powiedziała Olga gorączkowo.
W pierwszym momencie Roger zapomniał się i spojrzał na nią ze szczerym zainteresowaniem. Wiedziała, że ta obietnica odrobiny szczerości mimowolnie zwróciła jego uwagę, bo przez cały czas trwania ich związku nie próbował wyłudzić od niej nic więcej.
Była gotowa wyznać mu wszystko, w desperackiej próbie odcięcia się od niewygodnej prawdy o niej samej, którą z taką lekkością objawił jej Dymitr. Jeśli naprawdę czerpała chorą przyjemność z destrukcji, z łamania prawa i odbierania innym wolności, wyjawienie Rogerowi całej prawdy było jedyną drogą, by powstrzymać siebie samą, a przy okazji zrujnować się w oczach ostatniego człowieka, którego zdanie jeszcze trochę ją obchodziło.
Zmrużyła oczy, bo widok płomieni intensyfikował wspomnienia, które skutecznie wyparła, przechowując je na granicy świadomości.
– Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
Roger kiwnął głową. Była pewna, że to wspomnienie było dla niego warte niemal tyle, co dla niej. Olga nabrała powietrza. Serce biło jej jak szalone, prawie czuła, jak wzrastające ciśnienie rozwala ją od środka. Całą siłą woli zmusiła się do mówienia.
Nie było łatwo znaleźć w sobie odpowiednie słowa opisujące to, co stało się w przeddzień jej ucieczki z Rosji. Starała się być precyzyjna i rzeczowa, ale nawet w jej głowie ta historia brzmiała tak, jakby ją zmyśliła. Do granic możliwości nasiąknięta głupotą i przemocą, jej historia nie pozwalała oddać swojej istoty za pomocą tak prymitywnego środka jak mowa.
Przeszło jej przez myśl, by podzielić się wspomnieniem i pokazać Rogerowi wszystko takim, jakim było w jej pamięci, ale wiedziała, że ubranie tego w słowa jest jedynym sposobem, by Roger nigdy nie zobaczył, w jak opłakanym stanie są jej poszatkowane wspomnienia. Ich widok zmniejszyłby jej wiarygodność.
Bardzo sucho opowiedziała mu, w jakim stanie opuściła bar wraz ze swoim towarzyszem i jak tułali się po mieście, jak co noc szukając przygody, by zabić nudę pijackich nocy, i jak w końcu doszło między nimi do pojedynku. Jak w wyniku niekontrolowanego przepływu mocy wybuchł pożar, nad którym szybko stracili panowanie. Głos lekko łamał się jej, gdy opowiadała, że mugolska straż pożarna i policja były bezsilne. Niechętnie wycisnęła z siebie wyznanie, że w pierwszym odruchu chciała uciekać, ale była zbyt pijana na teleportację. Próbowała zaklęć, nie zważając na obecność mugoli, ale jej żałosne próby nie mogły powstrzymać piekła, które się rozpętało. Nie wdając się w szczegóły, wspomniała jak ogień trawił kolejne domy, jak jej uszy wypełnił nieznośny wrzask i jak w napadzie paniki zaczęła niechlujnie, na oślep modyfikować pamięć wszystkim świadkom i funkcjonariuszom, jak przyniosło jej to ulgę i pozwoliło odzyskać nad sobą panowanie. Jak o liczbie ofiar i zasięgu pożaru dowiedziała się dopiero, kiedy była już bezpieczna w Wielkiej Brytanii.
Roger nie zapytał, dlaczego jeszcze nie wyjawiła mu nazwiska swojego towarzysza, zupełnie jakby akceptował wersję, w której to ona jest inicjatorem wydarzeń, a on tylko dodatkiem, zbyt istotnym, by go pominąć, ale za mało istotnym, by pozwolić mu działać. Olga wiedziała jednak, że gdyby nie było Dymitra, nie byłoby tej historii. Nie potrafiła jednak racjonalnie wyjaśnić komuś, kto nie znał ich relacji, w jaki sposób Mitia potrafił podsycać w niej wszystkie najgorsze żądze i z jakiego powodu mu na to pozwalała.
Fizjologiczne objawy stresu powodowały, że coraz ciężej było jej wydusić z siebie słowa. Miała wrażenie, że sekundy dzielą jej od utraty przytomności. Trzęsące się ręce splotła na kolanach, zanim odważyła się powiedzieć:
– Moim wspólnikiem był Dymitr Szatow.
Odczekała jeszcze sekundę, ale ponieważ z całą pewnością wciąż była boleśnie żywa, falę paniki zmyła fala złości.
Davies spojrzał na Olgę, jakby nic nie usłyszał.
– Zawsze zastanawiałem się, co za sobą zostawiłaś – powiedział Roger, jego ton nie wskazywał na to, że cokolwiek w jej wyznaniu go zaszokowało. – Czułem, że zostawiłaś znęcającego się nad tobą męża albo jakąś traumę z dziećmi, i rozumiałem to.
Zamilkł, wpatrując się w Olgę intensywnie, jakby próbował skleić jego wykreowany obraz z twardymi faktami. Nie wyglądał, jakby zrobił to z łatwością.
– Nigdy o to nie pytałem. Cieszyłem się, że cokolwiek cię zżera, wylizujesz się z tego i zostawiasz wszystko za sobą. Wierzyłem ci, kiedy budziłaś się w moim łóżku i kiedy mówiłaś, że mnie kochasz.
Nie przerywała mu, przypominając sobie te dni, w których czuła się normalnie, w których chcąc zatrzymać przy sobie ostatnią nadzieję na zwyczajne życie, odgrywała skrupulatnie uczucia, których nigdy nie znała i których objawów uczyła się wtórnie, bacznie obserwując zachowania tych, którzy naprawdę ich doświadczyli. Kiedy patrzyła na Rogera, na którego twarzy odbijały się skrajne uczucia, mieszanina rozczarowania, wstrętu i miłości, wiedziała, że odegrała rolę jego Olgi prawie tak dobrze, jakby naprawdę nią była.
– Jesteś zajebistą aktorką – wyznał nagle, idealnie dopełniając jej myśli. Wyrwał się ze swojego patetycznego monologu, uderzony w twarz szczerością za samym sobą. – Mnie łatwo było oszukać, podszedłem do ciebie z sercem na dłoni, ale masz pojęcie, że udało ci się nabrać Adama? Kurwa. Ten facet naprawdę myślał, że z nim zostaniesz.
Nie zgadzała się z tymi słowami. Zawsze uważała, że musiała zostawić Rogera właśnie dlatego, że miał tendencję do emocjonalnego angażowania się, której jej zdaniem nie przejawiał Adam. Prawdziwym centrum świata Blythe’a był on sam i właśnie dlatego był idealnym kandydatem na męża. Olga uważała, że jej relacja z Adamem polegała na tym, że odgrywali swoje role, wiedząc, że to tylko teatr i akceptując to. Byli sobie wzajemnie potrzebni. Tego samego nie można było powiedzieć o relacji z Rogerem. Prawo nie pozwalało mu mieć tylu kobiet, z iloma był głęboko związany i było to jego osobistą tragedią, jednak zdolności do zaangażowania nie sposób było mu odmówić.
W pełni zdawała sobie sprawę z tego, co mu zrobiła, wiedziała jednak, że zostawienie go za sobą było najlepszą decyzją. Mimo to jego słowa były jak szpilki wbijane w jej posiniaczone już przez Dymitra ciało.
– Dymitr nie jest moim mężem, jest moim kuzynem – powiedziała z głęboką satysfakcją.
Powiedziała to tylko dlatego, że chciała zobaczyć wyraz szoku na twarzy Rogera. Wyraźnie wyobrażał sobie, że wie o niej już wszystko, że dostarczony przez chwilą ostatni kawałek układanki stanowił dla niego klucz do jej tajemnicy. Teraz, kiedy powiedziała mu prawdę i kiedy okazało się, że nawet ta prawda nie mogła jej odkupić, ponownie poczuła się beznadziejnie bezsilna. Jedyną ulgę mogło jej przynieść przekonanie, że inni cierpią tak samo.
Nie musiała mu więcej tłumaczyć, nawet Davies nie był takim idiotą, by pomyśleć, że Dymitr, będąc jej kuzynem, nie był jednocześnie jej kochankiem. Można powiedzieć, że nawet mężem, bo czy ich więź różniła się czymkolwiek od zdegenerowanego małżeństwa, poza tym, że ich przysięga małżeńska była jednostronna i miała skutki śmiertelne? Chciała powiedzieć to Rogerowi, udowodnić mu, że życie może być gorsze niż cokolwiek, co podpowiadała mu wyobraźnia, ale zdążyła tylko nabrać powietrza.
– Kurwa, Olga.
Roger ukrył twarz w dłoniach. Olga milczała, gorączkowo zbierając się, żeby ugodzić go jeszcze bardziej. Skoro już tak zapoznawali się z całą prawdą, mogłaby wygarnąć mu, że nieprzypadkowo był pierwszą osobą, którą spotkała po ucieczce z Rosji, że szef Biura Amnezjatorów był dokładnie tym, kogo wtedy potrzebowała, że nawet niecałą dobę po tym, jak przez swoje groźne poszukiwanie wolności podpaliła masę ludzi, była w stanie kalkulować zyski i straty; że jego dobra aparycja była jedynie miłym dodatkiem, a nie warunkiem koniecznym. Istniało jednak spore prawdopodobieństwo, że już to wiedział.
– Mówisz mi to, bo chcesz się pozbyć tego syfu – powiedział gniewnie Roger, nieoczekiwanie patrząc jej prosto w oczy. – Chcesz sobie ulżyć, tak? Nagle łatwo jest powiedzieć, że, kurwa, uciekłaś z kraju, bo kogoś spaliłaś, spanikowałaś i jeszcze się z tego wyłgałaś? Nagle lekiem na wyrzuty sumienia jest pierdolone wyznanie prawdy? I TO TYLE? – zaśmiał się gorzko i pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Najlepsze jest to, że mówisz mi to nie dlatego, że zawsze chciałem ci pomóc, ale dlatego, że jestem twoim pierdolonym szefem i w mojej mocy jest cię wywalić dyscyplinarnie za pieprzenie się z Fullerem i manipulacje zaklęciami! Mówisz to mi w nadziei, że będę chciał cię, kurwa, dobić, ukarać, poniżyć publicznie. Przyjęcie kary za ten jeden błąd rozszerzyłabyś wtedy na wszystkie winy, ale wiesz co? NIE MA MOWY.
Patrzyła na niego bez zrozumienia.
– Śledziłeś Fullera? – zapytała, szczerze zdumiona, że okazywał tyle uwagi jej akcjom. Przez chwilę poczuła się lepiej, wiedząc, że wciąż zwracał na nią uwagę.
Davies wciąż patrzył na nią z niedowierzaniem, jakby nie mieściło mu się w głowie, że przykładała uwagę do tego, co najmniej istotne. Wiedziała, że zastanawiał się, jak jej to dosadnie wytłumaczyć, ale widocznie szybko stracił wiarę, że mógłby ją jeszcze czegoś nauczyć i powiedział tylko:
– Śledziłem ciebie.
Zapadła cisza wypełniona obustronnym zażenowaniem. Trwała jednak znacznie krócej, niż życzyłaby sobie Olga, bo Roger wstał, a Olga przestraszyła się, że odejdzie bez pożegnania. On jednak znalazł dla niej ostatnie słowa, które wypowiedział, zanim wyrzucił ją za swojego kominka:
– Wypierdalaj z powrotem do tego Dymitra i chroń dalej jego dupę, bo wygląda na to, że jest ostatnim, kto ci pozostał.
Właśnie wtedy Olga nieoczekiwanie zrozumiała, dlaczego jeszcze żyje.

 

3 thoughts on “Obliviate 7: gniew”

  1. ten ffek to jedno pierdolnięcie za drugim – i ja kompletnie nie wiem, jak to robisz xd
    wielki pożar w sumie nie powinien mnie zaskoczyć, tzn. powinnam się czegoś takiego spodziewać, ale jednak mnie wziął z zaskoczenia. na jakimś poziomie nawet przestało być mi szkoda olgi, ale może to dlatego, że choć bałyśmy się ognia niemal tak samo, to ja nie miałam żadnego incydentu związanego z podpalaniem czegokolwiek i kogokolwiek xd
    pozytywnie wypadł za to roger, tak okrutnie ograniczany przez prawo. nie łam się, roger!

    Like

  2. ‘Prawo nie pozwalało mu mieć tylu kobiet, z iloma był głęboko związany i było to jego osobistą tragedią’ <- moje ulubione zdanie!
    tez jestem #teamroger, przykro mi 🙂

    Like

  3. determinacja olgi jest godna podziwu. cały ten pęd ku śmierci, który pozwala jej poczuć przez moment, że naprawdę żyje, i to wszystko tylko po to, by zaraz przyszło rozczarowanie. co za okrutne nienasycenie. podoba mi się, jak wyznanie prawdy miało być dla niej karą i upokorzeniem, a jednocześnie sprawić jej przyjemność.
    roger zrobił na mnie wcześniej wrażenie lekkoducha, ale teraz już rozumiem, na czym polega jego dramat i że nie jest wcale łatwo mieć w sobie tyle zaangażowania, jedna kobieta by takiego ciężaru nie udźwignęła. wygląda na to, że poza egzotycznym pochodzeniem, ekscytuje go także ratowanie zagubionych dusz.
    już zaczynałam wątpić, ale odhaczam ci kazirodztwo na naszej wspólnej liście patologii. to fascynujące, w jaki sposób niektórzy potrafią tylko budzić najgorsze instynkty w drugim człowieku. ach. czekam na finał.

    Like

Leave a comment